Dostałem pytanie: jak szybko alkohol wciąga i zastanawiam się od tygodnia czy jestem w stanie na nie odpowiedzieć. Myślałem przez lata, że to rzecz indywidualna, ale teraz gdy bardziej się nad tematem pochyliłem, wydaje mi się, że niestety jest to banalnie podobne u wszystkich „wciągniętych”. Gdy piłem zawsze miałem się za Indywidualność i osobę niepowtarzalną, ale z perspektywy wiem, że nie różniłem się od innych alkoholików. Historie wszystkich alkoholików są banalnie podobne. Dlatego moja diagnoza prędkości wciągania dotyczy wyłącznie mnie, ale zarazem każdego innego pokonanego przez alkohol. Chyba…
Zacząłem sobie przypominać początki picia. Gdzie był ten pierwszy krok. To niby moje życie i powinienem wiedzieć kiedy zacząłem pić, jednak ten początek okazuje się trudny do odnalezienia, jak źródła Nilu. Cofałem się dalej i dalej, aż doszedłem chyba za daleko, bo myślę sobie, że to nie ja sam zacząłem pić. Mój początek odwalił za mnie Ojciec. On nie chcąc tego za żadne skarby przekazał mi mimowolnie w genach ciągotę do picia. Nie zwalam na nikogo winy, ale traktując alkoholizm jak chorobę, muszę się zgodzić z faktem, że choroby są przekazywane w genach. Niewiele miałem szans na to aby alkoholikiem nie zostać.
Czyli początek mamy z głowy, urodziłem się oblany benzyną i nie wiedziałem, że powinienem unikać ognia. Tak naprawdę już po pierwszym kieliszku byłem stracony, bo od razu chciałem wypić drugi. U niektórych osób między pierwszym kieliszkiem na piciem na umór upływa rok, u innych pięć lat, jeszcze u innych lat 15. Ale nie ma to żadnego znaczenia, bo kończy się i tak kompletną ruiną i stratą każdej minuty poprzedniego życia.
Moją odpowiedzią na pytanie „Jak szybko wciąga alkohol” jest, że wciąga tak cholernie szybko, że nie jesteś w stanie tego odnotować. Przed chwilą byłeś ogólnie szanowanym człowiekiem, a nagle okazuje się, że już jesteś nikim. Okres wciągania możesz obserwować wyłącznie u innych patrząc z perspektywy. U samego siebie jest to niezauważalne, nie wiesz że już jesteś alkoholikiem. Zauważasz to zawsze za późno.
Dodać muszę na pocieszenie, że wychodzenie z alkoholizmu trwa ułamek sekundy. Wystarczy że NAPRAWDĘ zrozumiesz kim jesteś, i kim być chcesz.
Trzeba także pamiętać, że rodzinę… nie da się jej nie stracić pijąc. Czasem da się ją odzyskać czasem nie. Trzeba pozwolić im wybierać. Mi się udało rodzinę odzyskać i jesteśmy szczęśliwi już od ośmiu lat mojej trzeźwości. Ale nie jest to standard, wręcz wyjątek. Ja nigdy bym nie wrócił do żony, która chlała i całe lata miała mnie gdzieś. Takie żony które wracają są święte. Nie zasłużyłem sobie w żaden sposób, aby rodzina ze mną została, ale staram się od ośmiu lat zasłużyć na to dzień po dniu. Jak wyglądały nasze relacje gdy piłem? Tragicznie, płakać mi się chce na samo wspomnienie. Moja żona robiła co mogła, żeby jakoś poukładać nasz dom, ale z alkoholikiem nie da się żyć. Płakała przeze mnie codziennie. Czasem i rano i wieczorem. A ja oczywiście byłem zdumiony, czego Ona chce, przecież jej nie biję… jeszcze. Teraz wiem, że nie dotykając jej biłem ją psychicznie, chłostałem i znęcałem się od rano do wieczora każdym słowem, spojrzeniem. Karmiłem ją kłamstwami, manipulowałem, wymyślałem niestworzone historie, żeby udowodnić, że nic złego nie robię tylko Ona jest chora psychicznie, że się czepia. Na wszystko patrzał nasz synek, mały ale już rozumiejący, że coś jest nie tak. Nie raz łapał mnie za rękaw mówiąc tato nie pij. Wąchał mnie, gdy wracałem do domu i zazwyczaj śmierdziałem wódką ale wmawiałem mu że to nie wódka. Zarobkowo chodziłem po domach po pijanemu podłączając Internet. Koleżanka mówi na przerwie do mojego syna, Twój tata był wczoraj u nas pijany podłączać komputer i się przewracał. A mój syn stał tylko ze spuszczonym wzrokiem nie wiedząc co odpowiedzieć. Takie rzeczy robiłem moim najbliższym pijąc. Jakie ma znaczenie, że ich nie biłem fizycznie, czy takie życie to jest życie? Jak mogłem im to robić? Nie wiem, nie mogę sobie do dziś poradzić z takimi wspomnieniami. Ale przychodzą coraz rzadziej, bo przez te osiem lat swojej trzeźwości stworzyłem całkiem nowe wspomnienia, pełne śmiechu i radości. Trzeźwe życie jest piękne i takie wybieram. Osiem lat temu kazałem chować się żonie za kanapę jak przychodzili ściągać nam liczniki za nie zapłacone rachunki. Komornik nie miał co oklejać. Dzisiaj w każde wakacje jedziemy z rodzina na wycieczkę za granicę, mam prężnie działającą firmę, kończę budowę domu. I wiecie co? wszystko to mogę stracić wracając do picia, boję się tego i codziennie pamiętam o niebezpieczeństwie.
Dzięki, że mogłem Ci to napisać. Zrobiłaś mi sporą przysługę czytając 😉
Autor: KW
Jeżeli chcesz podzielić się swoim doświadczeniem, jak udało ci się wyjść z trudnej sytuacji, z sytuacji, która początkowo wydawała ci się już nie do rozwiązania podziel się z nami: pomoc@fundacjaart.pl my ją opublikujemy zachowując twoje dane tylko do wglądu fundacji.